sobota, 6 lutego 2016


KOSTIUMY, MASKI, LALKI – JAPOŃCZYCY NA DESKACH TEATRU
autor tekstu i zdjęć wykonanych na wystawie w Muzem Sztuki i Techniki japońskiej Manggha:  
Barbara Szewczyk

Artykuł został napisany na podstawie rozmowy z panią Małgorzatą Martini – kuratorką wystawy „Aktorzy, lalki i gra cieni. Teatr w Chinach i Japonii”. 



 

Do 6 marca 2016 r. w Muzeum Sztuki i Techniki japońskiej Manggha czynna będzie wystawa „Aktorzy, lalki i gra cieni. Teatr w Chinach i Japonii”. Warto ja odwiedzić między innymi ze względu na eksponowane tam kostiumy, używane do przedstawień w tradycyjnym japońskim teatrze. Wystawa podzielona jest na dwie części. Jedna poświęcona jest chińskiemu teatrowi, a druga przedstawia teatr japoński. Wystawa opowiada głównie o najważniejszych rodzajach teatrów: nō, kyōgen, kabuki i bunraku.


 














Teatr powstał w środowisku dworskim. Ukształtował się na przełomie XIV i XV wieku i był ulubioną rozrywką samurajów. Mecenasami sztuki byli arystokraci, głównie wojskowi. Przedstawienia charakteryzują się wysublimowaną treścią literacko-filozoficzną oraz psychologiczną. Tematami są wewnętrzne rozważania, przeżycia człowieka, dylematy moralne i sprawy duszy, dlatego demony i bóstwa są częstymi bohaterami przedstawień. Występuje tu jeden główny aktor – w masce oraz aktor pomocniczy, a także chór i muzycy. W przerwach między sztukami pokazywane są farsy zwane kyōgen. Te komediowe niedługie sztuki mają jednak głębokie przesłanie, dlatego szybko zostały docenione przez wykształconych obywateli Japonii. 





 
















We wszystkich rodzajach tradycyjnych teatrów japońskich każdą z ról odgrywają mężczyźni. W teatrze stroje do ról kobiecych  i męskich są często w kroju do siebie podobne, ale symbolika ornamentów i szerokość rękawów pozwala je wykorzystać odpowiednio do kreowania określonej postaci. Dopiero w połowie XX w. kobiety zaczęły występować w nō.

Kostiumy w teatrze do dziś nawiązują do strojów arystokracji średniowiecznej. Są obszerne, często składają się z kilku warstw.


W XVII w. narodził się mieszczański teatr kabuki, w którym występuje o wiele więcej aktorów. Nie noszą oni masek, tylko wyraziste makijaże. Charakteryzacja w mocnych kolorach przynależy głównej postaci. Ma pokazać emocje, status i wnętrze bohatera. Kolory i wzory malunków na twarzach są ustandaryzowane i widzowie wiedzą co oznaczają. I tak np. kolor czerwony, to prawe intencje i cechy charakteru, niebieskawo-szare charakteryzują indywidualistę, mocny charakter ale najczęściej niezbyt prawy, np. rozbójnika. Jednak by bezbłędnie rozpoznawać symbolikę makijażu czy kostiumu trzeba, w Japonii, interesować się teatrem. Sprawność fizyczna u aktorów tradycyjnych japońskich teatrów jest niezbędna, idąca jakby w kierunku tanecznym. Gesty, mimika i ruchy są również skodyfikowane.





 
















Teatr mógł być utrzymywany przez dwór wysoko postawionej osoby.
W przedstawieniach kabuki ważne jest, by strona wizualna była jak najbardziej efektowna, przyciągająca uwagę publiczności, stąd często stroje jaskrawych kolorach. Rękawy, np. u postaci wojownika, mogą być tak ogromne, że przypominają skrzydła. Okazałość pokazuje rangę. Zbyt długie spodnie hakama, ciągnące się po ziemi za bohaterem, są noszone przez postacie o wysokim statusie społecznym. Niewygoda stroju w dawnych czasach oznaczała, że dana osoba nie  musi pracować.


Biedniejsi aktorzy z teatru kabuki nosili marnej jakości kostiumy pochodzące z teatru. Natomiast ci popularni, wyższej rangi, byli sponsorowani przez zamożną publiczność, która obdarowywała ich pysznymi, efektownymi kostiumami. Bogaci mieszczanie kupowali aktorom drogocenne tkaniny lub gotowe stroje. Mogli je też zamawiać u artystów zajmujących się projektowaniem kostiumów.
 

W teatrze , jak i w kabuki w trakcie spektaklu aktor może przy pomocy zmiany kostiumu zmienić się w inną postać. Ma na sobie wiele warstw ubioru. Posługując się systemem sznurków i tasiemek, na oczach publiczności, zsuwa część stroju przemieniając się w innego bohatera. 


 


















































Bunraku to kolejny rodzaj teatru, tym razem lalkowy, który ukształtował się w XVII w. Jest to teatr dla dorosłych. Lalki są wielkości około 1/3 lub 1/2 człowieka. Poruszane są przez trzech animatorów, z których jeden jest najważniejszy (podtrzymuje lalkę, porusza lewym ramieniem i ręką oraz operuje mechanizmem tworzącym mimikę twarzy). Często animatorzy sami szyli kostiumy dla swoich lalek. Był to element przygotowania do roli. Wiedzieli jaką lalka ma być postacią i projektowali kostium specjalnie dla niej. Uważa się, że lalka, to kostium z głową, a kostium w rękach animatora staje się aktorem. Stroje lalek dostosowuje się do indywidualnego stylu animatora. On sam natomiast nosi czarny ubiór zakrywający go w całości, ma być dla publiczności „niewidoczny”. Jego strój składa się z krótkiego kimona, spodni hakama oraz kaptura na stelażu przysłaniającego twarz.




 















Na wystawie eksponatów nie jest wiele, ale są elegancko i efektownie przedstawione. Dzięki temu każdemu z nich można poświęcić trochę czasu. To jedna z niewielu możliwości zobaczenia japońskich, oryginalnych, historycznych kostiumów i rekwizytów teatralnych, dlatego warto zdążyć odwiedzić Muzeum przed 6 marca 2016 r.

środa, 9 grudnia 2015

NADWIŚLAŃSKIE KOBIETY JAPOŃSKIEJ SZTUKI


 















  
Fotografia z archiwum „Gejsza-art”. Elżbieta Bargieł w kimonie maiko (uczącej się gejszy).



Dziś pragnę przybliżyć historię niezwykłej grupy „Gejsza-art” z Krakowa. Jest to Kostiumowa Agencja Artystyczna, zajmująca się rozpowszechnianiem kultury japońskiej, poprzez prezentację tradycyjnych tańców i muzyki. Ukazując w jak najbliższym oryginałowi świetle postać Gejszy, chcą przybliżyć odbiorcom interesującą sztukę „Kraju Kwitnącej Wiśni”. Założycielką grupy jest Elżbieta Bargieł, absolwentka Liceum Muzycznego w Krakowie, w klasie skrzypiec oraz Uniwersytetu Jagiellońskiego, o kierunku Animacja Kultury.
 Po studiach dostała propozycję wyjazdu na pół roku do Japonii, by w kwartecie smyczkowym uprzyjemniać czas gościom hotelowym w miejscowości położonej niedaleko od Sapporo na północnej wyspie – Hokkaido. 

Do tej pory Ela nie interesowała się specjalnie Japonią i na początku pobytu nie zdołała jej szczególnie poznać spędzając prawie cały czas w pracy. Dodatkowo prowincjonalne miasteczko nie reprezentowało dobrze wyjątkowości tego kraju. Dopiero wizyta w Świątyni, podczas uroczystości noworocznych, odkryła urok i piękno tradycyjnej strony Japonii. Tam zobaczyła Japonki chadzające w kimonach, tradycyjnie ubranych mnichów, usłyszała  japońską muzykę i poczuła nastrój, którego nie sposób opisać słowami...
 Do tego, jak sama nazywa: „świata po drugiej stronie lustra”, wracała do tej pory jeszcze trzykrotnie… Krótki pobyt w starej stolicy – Kioto oczarował ją tak mocno, że „swoją miłością” do Nipponu „zaraziła” swoich najbliższych i postanowiła powiązać nową fascynację z dawną pasją – muzyką. 

















Fotografia z archiwum „Gejsza-art”. Elżbieta Bargieł koło świątyni.


Tak powstał pomysł stworzenia artystycznej grupy, która będzie zapoznawać Polaków z japońską sztuką i tradycjami. Wraz z grupą koleżanek muzyków stworzyły zespół. Występują na scenie w kostiumach gejsz, grając na tradycyjnych japońskich instrumentach (shamisenach i koto) i prezentując tańce.

Świat gejsz wciąż owiany jest tajemnicą. W kulturze zachodu postrzegane są one jako kobiety do towarzystwa. W rzeczywistości mają one uprzyjemniać wieczór gościom ekskluzywnych herbaciarni, poprzez występy artystyczne: tradycyjny taniec, grę na instrumentach, a także rozmowę na różne tematy. Gejsze zgłębiają wiedzę na temat aktualnej sytuacji politycznej, społecznej czy gospodarczej, by mogły być atrakcyjnymi towarzyszkami rozmów dla mężczyzn świata biznesu i polityki, a dziś także nawet dla całych rodzin, które przychodzą spędzać wieczory w herbaciarniach. 
Gejsze w przeszłości były obiektem pożądania. Różniły się od japońskich żon wykształceniem, bo te często nie miały szerokich zainteresowań i dostatecznej wiedzy. Nie mogły być partnerkami w dyskusji.

 












 







































Fotografie z archiwum „Gejsza-art”. Dzielnica Gion (dzielnica gejsz) w Kioto.

Słowo gejsza oznacza w języku japońskim „kobietę sztuki”. Ta niezwykła,  idealna w każdym calu, osoba ma być, dystyngowanym wzorem cnót i elegancji.  Im gejsze są starsze, tym noszą bardziej skromne, mniej wzorzyste kimona. Z wiekiem gejsza staje się coraz bardziej doskonała i ozdobny strój nie musi już podkreślać jej wartości.
 
Artystki z grupy „Gejsza-art” przybliżają te tradycje również poprzez przenikanie obu kultur. Grają czasem w kwartecie na instrumentach smyczkowych, łącząc kulturę europejską z daleko-wschodnią. Na zachodnich instrumentach wykonują tradycyjną muzykę japońską, w niesamowicie efektownych sukniach, uszytych z płaszczy „uchikake”, używanych w Japonii podczas tradycyjnych ceremonii ślubnych. Nakłada się je na kimono. Szyte są zawsze z niezwykle bogato zdobionych tkanin o wyrazistych kolorach często z dominującym kolorem pomarańczowym i złotymi elementami. Najczęściej spotykanym motywem dekoracyjnym na płaszczach „uchikake” są żurawie. W Japonii wierzy się, że ptaki te żyją 1000 lat, przez co stały się symbolem długowieczności i pomyślności, dlatego też są częstym symbolem przy ślubnych ceremoniach (dziękuję za tę informację Kindze Owczarskiej).





 















Fotografie z archiwum „Gejsza-art”. Płaszcz „uchikake” oraz zespół w sukniach uszytych z „uchikake”.

Bardzo ciekawym elementem image'u dziewcząt z grupy „Gejsza-art” są kostiumy. Nie mogły one użyć prawdziwych, bogatych kimon noszonych przez japońskie „kobiety sztuki”, ponieważ używają one swoich strojów do występów scenicznych. Oryginalne kimona szyte są z jedwabiu i farbowane są tradycyjnymi technikami. Jedwabnych, barwnych tkanin nie można prać, bo materiał mógłby ulec uszkodzeniom, a farbowane czy malowane wzory zmyłyby się! Podczas występów i transportu stroje łatwo się niszczą. Dodatkowym problemem jest przymus szybkiego i sprawnego przebrania się przed występem, dlatego Ela, wraz ze swoją mamą zdecydowały, że bezpieczniej będzie uszyć kostiumy inspirowane kimonami gejsz. Żakardowe błyszczące tkaniny sprowadziły z Niemiec, a wg. wyszperanych w Internecie wykrojów, utalentowana krawcowa uszyła kimona. Wtedy jeszcze wiedza o kimonach nie była tak łatwo dostępna, zatem szycie kostiumów dokonywało się etapami. Przy nowych odkryciach, były co jakiś czas poprawiane (co sprawiło, że proces ten niezwykle się wydłużał).





 
















Fotografie z archiwum „Gejsza-art”. Grupa podczas występów w kostiumach gejsz.


Zamysł artystyczny kimon „krakowskich gejsz” był taki, by każde kimono nawiązywało do innej pory roku zarówno swoją kolorystyką, jak i motywami. Inspiracją były prawdziwe kimona które, nosi się w wybraną porę roku w zależności od barw tkaniny i dekoracji. Motywy na tkaninach namalowała absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Największym wyzwaniem okazały się pasy, które także musiało się łatwo i szybko zakładać. 
Ela posiada w swoich zbiorach także kilka autentycznych peruk japońskich. Tradycyjna „sztywna” fryzura dekorowana jest ozdobami zwanymi Kanzashi (na temat których pisałam w poprzednim artykule). Grzebyki i szpile wbite we włosy także zdobione są motywami, nawiązującymi do poszczególnych pór roku.













Foto: Barbara Szewczyk
Kimona zespołu „Gejsza-art”: wiosenne i letnie.












Foto: Barbara Szewczyk
Kimono letnie zespołu „Gejsza-art”.
 

Foto: Barbara Szewczyk. Kimono jesienne zespołu „Gejsza-art”. 














Foto: Barbara Szewczyk
Kimono zimowe zespołu „Gejsza-art”.

Foto: Barbara Szewczyk. Peruka z ozdobą Kanzashi zespołu „Gejsza-art”.


Kostiumowa Artystyczna Agencja „Gejsza-art” ma siedzibę w Krakowie. Biuro zaskakuje japońskim klimatem. Niewielkie pomieszczenie zaaranżowane jest na małe „muzeum” i zapełnione jest wspaniałymi pamiątkami przywiezionymi z Japonii. Znajdują się tu najbardziej urocze przedmioty przedstawiające tradycyjną sztukę: są lalki w kimonach maiko (uczących się gejsz), papierowe parasole, parawany, drzeworyty z serii bijin-ga, czyli te przedstawiające piękne kobiety w strojnych ubiorach. Można tu znaleźć utensylia potrzebne do ceremonii parzenia zielonej herbaty, a także akcesoria do kimon, takie jak sandałki zori i torebki. Można też znaleźć czasopisma z pięknymi fotografiami Japonek w tradycyjnych strojach oraz same kimona, z których można by zrobić piękną wystawę.

 Fotografia z archiwum „Gejsza-art”. Wnętrze biura w Krakowie.







Foto: Barbara Szewczyk. Zbiory w biurze „Gejsza-art” w Krakowie.

To chyba jedyny tego typu zespół w Polsce. Ela ma nadzieje, że ich występy staną się dla niektórych inspiracją do zgłębienia kultury tego ciekawego i niezwykłego Kraju.
 Wspaniałe jest to, jak potrafiła ona połączyć obie pasje i przemienić je w „firmę z misją”. Głębiej, z działalnością grupy oraz ich ofertą, można zapoznać się na stronie: http://www.gejsza-art.pl/























Fotografie z archiwum „Gejsza-art”.

Autor tekstu: Barbara Szewczyk

poniedziałek, 12 października 2015

KANZASHI

Miałam przyjemność przeprowadzić interesującą rozmowę z Kingą Owczarską – twórczynią hana tsumami kanzashi – tradycyjnych ozdób do włosów używanych przez maiko, czyli uczące się gejsze. Kinga jest pasjonatką wzornictwa japońskiego oraz kolekcjonerką kimon.



 
















Jak wielu z nas jej fascynacja Japonią zaczęła się od anime i mangi. Jak pamiętamy, w filmach tych czy komiksach, niejednokrotnie bohaterki pojawiają się w kimonach. Z tej fascynacji Kinga płynnie przeszła do zainteresowania sztuką japońską, kimonami, gejszami (w tym maiko), aż wreszcie do kanzashi. Kilkakrotnie próbowała swoich sił w różnego rodzaju rękodziele, ale dopiero przy pracach nad tymi pełnymi uroku ozdobami poczuła, że to jest to.

Zajmuje się tworzeniem kanzashi niemal dziesięć lat i wydaje mi się, że doszła do perfekcji. Choć sądząc po japońskim podejściu do doskonalenia się, można stwierdzić, że dążyć do ideału można bez końca.




Kanzashi oznacza dosłownie „szpilę do włosów”. Hana-kanzashi to ozdoby z   kwiatami. Te oryginalne wykonywane są z jedwabiu. Choć wielu pasjonatów amatorów stosuje wstążki ze sztucznych tkanin, Kinga używa japońskich jedwabi lub wysokiej klasy bawełny, do której przekonała się po tym, jak zgłosiła się do niej klientka weganka. Nie uznawała ona produktów pochodzenia zwierzęcego, w tym też jedwabiu, a zarazem była fanką kanzashi i zamówiła ozdobę bawełnianą.

Maleńkie kwadraciki materiału składa się jak origami, by uzyskać kształt płatka. Ta technika składania zwie się tsumami zaiku, co oznacza „składać” lub „szczypać”. I rzeczywiście wykonuje się te czynności przy pomocy pęsety. Istnieją właściwie dwa kształty, które odpowiednio się skleja uzyskując cały kwiat. Na jednej szpilce może być kilka kwiatów, w różnej konfiguracji, kolorach, z listkami czy innymi dodatkami. Można komponować różne nowe formy posługując się jednak elementami o tradycyjnym kształcie.






Ciekawe jest to, że Japonki praktycznie nigdy nie nosiły biżuterii. Nie jest to tradycyjny dodatek do kimona. Nie nosi się do niego ani pierścionków, ani naszyjników. Ozdoby do włosów, to praktycznie jedyny rodzaj „klejnotu” (czasem także zdarza się, że Japonki noszą brosze przy obijime, czyli sznurku oplatającym pas obi). Ozdoby do włosów mogą być wykonane nie tylko z tkanin, ale także z metali szlachetnych, jak złoto i srebro oraz z szylkretu zdobionego macicą perłową, jak w przypadku grzebieni kushi, wsuwanych w tradycyjną fryzurę (które notabene całkowicie mnie oczarowały, gdy zobaczyłam je na pchlim targu w Kioto kilka lat temu).





 











Płatki do kanzashi składa się z dwu-centymetrowych kwadratów (dla wyrobionych twórców mogą mieć nawet 1 x 1 cm! – Kinga nazywa to jednak sportem ekstremalnym!). Skleja się je naturalnym klejem ryżowym, który schnie wiele godzin. Przed rozpoczęciem pracy należy wykrochmalić materiał, czasem kilkakrotnie. Choć bywają i takie, których lepiej nie krochmalić, bo wtedy jednak łatwiej poddają się składaniu. Wszystko zależy od danej tkaniny. Są to tajniki pracy, które zdobywa się przez lata doświadczeń. Bardzo trudno jest nauczyć takich rzeczy. 



















Kinga posiada w swojej pracowni niesamowity zbiór małych fragmentów tkanin japońskich. Byłam oczarowana zawartością jej szuflad. Każda mieściła w sobie dziesiątki barwnych skrawków, o rozmaitych wzorach, dekorowanych różnymi technikami. Oglądałam oryginalne shibori (o którym więcej możecie dowiedzieć się z poprzedniego artykułu na blogu), które ma karbowaną fakturę wynikającą z techniki tworzenia tego wzoru. Widziałam też wzory zwane kanoko, czyli tzw. udawane shibori – wzór uzyskany w druku lub poprzez malowanie.






 












Maiko (uczące się gejsze) często noszą hana-kanzashi z kaskadami płatków spływającymi malowniczo wzdłuż skroni, przypominającymi wiszące kwiaty wisterii, które rosną głównie na Dalekim Wschodzie. Ale szpile te można zdobić przeróżnymi rodzajami kwiatów. W Japonii nosi się je w zależności od pory roku lub nawet miesiąca, z reguły wtedy gdy dana roślina kwitnie. Podobnie jest z dekorowaniem kimon motywami roślinnymi. Jest to dość mocno ustandaryzowane. Długość rękawa, kolor i motywy nosi się odpowiednio do sytuacji i momentu w roku. Napiszę o tym pewnie jeszcze niejeden bardziej szczegółowy artykuł, na razie jednak skupię się na motywach dekoracyjnych, które zobaczyłam w kolekcji Kingi.





 


























MOTYWY NA KIMONACH

I tak barwy kimona z motywem liści klonu wskazują, iż powinno być noszone wiosną, a to dlatego, że pojawia się tam kolor zielony, zarówno na liściach, jak i na podszewce. Całe zaś charakteryzuje się pastelowymi odcieniami. Zieleń to kolor budzącej się do życia flory. Pastele także używa się do przedstawienia wiosny.













Barwne i bogato zdobione furisode, czyli kimono przeznaczone dla panien, charakteryzuje się bardzo długimi rękawami oraz bogatą ornamentyką. Na jednym z piękniejszych furisode Kingi deseń wskazuje na to, iż może być noszone niemal przez cały rok, bo występują tu rośliny z każdego sezonu. Co prawda podszewka sugeruje, iż powinno być noszone zimną, wczesną wiosną  lub późną  jesienią. Występująca tu sosna czy bambus są elementami zimowymi, chryzantema natomiast jest jesienna, peonia zaś, to kwiat wiosny. Głównym motywem jest tu cesarska lektyka, na drugim rękawie zdobiona w abstrakcyjne ornamenty symbolizujące szczęście. Zatem każdy element ma tu jakieś znaczenie. Całe kimono dekorowane jest techniką yūzen (o której więcej pisałam w poprzednim artykule).






 















Technika dekoracji kimona o turkusowym tle nazywa się bingata. Polega ona na malowaniu materiału cieniując motywy. Kolor i ornamenty wskazują, iż jest kimono to całoroczne. To typ komon, czyli strój dekorowany drobnym, powtarzalnym wzorem na całej powierzchni. Występuje tu chryzantema, kwitnąca wiśnia i śliwa, mgła i dwa rodzaje sosen.




 












Kinga ma oryginalny gust i zbiera kimona nietypowe. Niezwykłym przykładem nietuzinkowego tomesode, czyli ubioru dla dojrzałych kobiet, noszonego na bardzo uroczyste okazje, jest kimono malowane i dekorowane haftem o wzorze trudnej do zidentyfikowania rośliny. Tomesode zawsze są czarne, a barwna dekoracja pojawia się tylko u dołu stroju oraz na ramieniu. Zdobione też są herbami rodowymi kamon na karku i rękawach. Haftowane błękitne liście przypominają tu konwalie, jednak płatki wskazują na inny, jeszcze nierozpoznany kwiat. Z pozoru niezrozumiałe tło, to rodzaj płotku wykonanego z bambusa.






 












Kolejnym oryginalnie dekorowanym kimonem jest różowy strój, którego barwa łagodnie przechodzi w przydymiony błękit na samej górze. Tam gdzie zmienia się kolor, ubiór pomalowany jest w różne rodzaje kwiatów. Trudno stwierdzić czy jest to technika yūzen, gdyż wzory te są jakby półprzezroczyste. Przebija pod nimi pierwszy kolor materiału. Dodatkowo przyozdobione jest dużymi motywami oznaczającymi płatek śniegu, przez który nota bene, spływają wiosenne liście (może oznaczać to, ze kimono także jest całoroczne). Haft przypomina naszą mereżkę, czyli haft ażurowy. Technika wykonania sprawia, że dziurki w tkaninie stają się większe, przez co haft robi się lekko prześwitującym „okienkiem”.




 













Kinga jest także w trakcie pisania książki o motywach roślinnych na tradycyjnych ubiorach japońskich. Będzie ona dostępna w Internecie, w formacie PDF w języku angielskim. Będzie bogato ilustrowana zdjęciami nie tylko zbiorów Kingi, ale także innych osób z różnych krajów posiadających wyjątkowe kimona. Już nie mogę doczekać się publikacji książki. Po rozmowie z Kingą jestem pewna, że będzie to skarbnica wiedzy, ponieważ z wielką lekkością opowiada ona o motywach na japońskich tkaninach.

Podobno jest już niewielu japońskich mistrzów kanzashi, natomiast wiele osób zajmuje się tym, powiedzmy, amatorsko, choć nie zawsze to słowo jest na miejscu, tak jak w przypadku Kingi. Bo choć nauczyła się wszystkiego sama, to jej prace wykonane są z najwyższym pietyzmem, a do tego poprzedzone są wnikliwymi badaniami na temat danej ozdoby, kwiatu i jego symboliki. Kinga tworzy także kolczyki i broszki z kwiatków wykonanych techniką tsumami. To wspaniale, że dzięki tym małym, eleganckim ozdobom japońskie tradycyjne wzornictwo może pojawić się na ulicach miast na całym świecie, bo przecież każda kobieta może zastosować te piękne ozdoby do codziennego współczesnego stroju. Z działalnością Kingi Owczarskiej można zapoznać się na stronie artystki: www.kanzashi.weebly.com

autor tekstu i zdjęć: Barbara Szewczyk

autor portretu Kingi Owczarskiej: Irmina Chałupczak